WFOŚiGW w Gdańsku: Tu kiedyś będzie las …
Pracownicy Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku oraz Banku Ochrony Środowiska wraz z zaprzyjaźnionymi instytucjami posadzili las. Na miejscu zbiórki pojawiło się około stu osób. Było słonecznie, ale trochę wietrznie. Aby wszystkich rozgrzać i zachęcić do pracy, leśnicy odegrali specjalny sygnał. Były powitania i krótkie przemówienia.
Adam Kwiatkowski – dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku – powiedział, że wiosna to czas, kiedy leśnicy sadzą najwięcej drzew. „Dlaczego sadzimy? Przyroda sobie poradzi bez człowieka, moglibyśmy nie ingerować, ale czy wówczas byłoby tak jak tego chcemy? My potrzebujemy drewna, dlatego wycinamy drzewa, ale robimy to mądrze. Tak, aby go nie zabrakło kolejnym pokoleniom. Korzystamy z dobrodziejstw lasu, ale w taki sposób, aby środowisko było w jak najlepszej kondycji. Damy Ziemi coś od siebie. Po to, aby następne pokolenia mogły się cieszyć pięknym lasem”.
„Spotykamy się w zupełnie innym otoczeniu niż zazwyczaj. Z dala od biurek i sal konferencyjnych. Otoczenie jest też zdecydowanie ciekawsze. A to budzi pozytywne emocje” – powiedział Michał Pawłowicz – zastępca dyrektora Banku Ochrony Środowiska w Gdańsku.
„Las żyje dla nas, zatem dbajmy o niego” – dodała Danuta Grodzicka – Kozak – prezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Gdańsku.” Hasło Funduszu to „Dla ludzi i środowiska”. Zgodnie z tą dewizą, wszystkie środki statutowe oraz zyski przeznaczamy na ochronę środowiska”.
„Mamy ogromne szczęście, że mieszkamy w Gdańsku. Mamy piękne otoczenie, a to zasługa właśnie leśników. Dziękuję za waszą pracę i wysiłek” – stwierdził Piotr Grzelak – zastępca prezydenta Gdańska.
Krótki instruktaż sadzenia, łopaty i rękawice w jedną garść, w drugą – sadzonki dębów. I akcja ruszyła…
Doświadczona ekipa Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Gdańsku z uśmiechem na twarzy szybko zabrała się do pracy. Dobraliśmy się w pary i ruszyliśmy … Pomagały i wspierały nas dzieci i mężowie. Robota dosłownie paliła się nam w rękach! Ale efekty było widać i jesteśmy z nich w pełni usatysfakcjonowani.